środa, 29 sierpnia 2012

"Drip"


Fajnie jest obserwować jak ludzie, z którymi osiem lat temu gotowałaś budyń na konwencie i kupowałaś kilogram kiślu, robiaś cosplay z kartonu i z którymi przegadałeś niejedną pokonwentową imprezę, robią teraz fajne rzeczy. Jeden zatopił się w webcomicach, drugi gotuje a Arion zajeła się szeroko pojętą sztuką (nie mylić z artyzmem;). Kombinujemy coś razem. Trzymajcie kciuki.

wtorek, 28 sierpnia 2012

"VCR"





W Katowicach zostałam dzień dłużej z powodu planowanego wypadu do Mysłowic. Nie udało się, ale dzięki temu mogłam sobie (razem z Utkiem) pozwiedzać opuszczony budynek koło Spodka. Kiedyś centrum handlowe, teraz postapokaliptyczny pustostan dla fanów Fallouta, pachnący inwazyjną stęchlizną i specyficznym zapachem rozkładającego się żula. Taka wizyta działa trochę jak portal - uporządkowany środek miasta (choć uporządkowany to w obecnej chwili ostatnie co można powiedzieć o centrum Kato) i wejście do innego świata. Tylko jeden dzień a ja bym chciała więcej, więcej i dalej. Utek opowiadał też o Kozubniku, a tak się składa, że Ulka ostatnio tam fotografowała. Miasto dodane do listy.

Gdynia przywitała mnie stuzłotowym mandatem i piękną pogodą, a ja odwdzięczyłam się jej rozstrojem żołądka i spontanicznym wieczornym spotkaniem z M., jego dziewczyna i kumplem, który po roku oglądania widoków w Japonii wrócił do szarej, niczym najtańszy papier toaletowy, rzeczywistości. Następny wypad chyba dopiero za dwa tygodnie na koncert kogoś na kogo czekałam całe lata:










niedziela, 26 sierpnia 2012

"Olympians"



Zdjęcia z prawie przed dwóch tygodni, ale z pewnych powodów nie mogły ukazać się tu wcześniej. Dominika, Marcin i Olga. Dwójka zajebistych dziennikarzy i ich córka. Kto obraca się w środowisku muzyki, komiksu i dobrego repo na pewno kojarzy ich z literek układanych dla T Mobile Music, Przekroju, Uważam Rze, Bachora, Hiro, StreetMaga i tysiąca innych miejsc. Potrafią zainteresować tym o czym piszą, niebanalne przedstawić temat, rozkochać czytelnika w miejscu które opisują i pokazać Warszawę w taki sposób, że chcesz więcej. Do tego nabijają cię doskonałymi anegdotami. Dla takich spacerów można wbijać do Stolicy.

Do teraz żałuję, że nie zostałam w Warszawie jeszcze tygodnia bo spacery, bo tor wyścigowy, bo zdjęcia, bo Łódź w Warszawie, bo lato ma się ku końcowi, ale trzeba było wracać. Rodzina, praca i shake w Macu. Najważniej.

PS. Blog zaliczył już ponad 20 000 odsłon. Mega dzięki!









sobota, 25 sierpnia 2012

"Over the Ice"


22 i Little Big Stage. Nie wiedziałam, że The Field będzie grał z żywym zespołem. Nie wiedziałam, że przez ostatnie 20 minut jego koncertu będę tak bardzo doznawać. Mistrz zapętleń, książę powtórzeń, król repetywności, sułtan powieleń o aparycji rybaka. Zjadł swój wcześniejszy, offowy (jeszcze w Myslowicach, w trójkowym namiocie) koncert bez popijania. Radość publiki też nie miała granic, a ja z trudem wyplątałam się z krępujących mnie mięciutkich basów, żeby ustrzelić to foto.

Muzycznie, wczorja nie zdarzyło się nic piękniejszego niż to nagranie i późniejszy gig Fuck Buttons. Radość dziecka w sklepie z zabawkami i łzy szczęścia.

piątek, 24 sierpnia 2012

"The Walls Have Teeth"



Katowice do poniedziałku. Bardzo chce jechać do Mysłowic, bo wiadomo, że "Uwaga, jedzie tramwaj".





"I've got tickets to a show that I know no one will be attending and think that you should go"

czwartek, 23 sierpnia 2012

"Say Hello to the Angels"






Pełna galeria tutaj. Chyba najbardziej brutalny koncert na jaki udało mi się kiedykolwiek wpaść. Po pierwszym zespole nie było mowy o zbliżaniu się pod scenę. Nawet ja uciekłam...

Te zdjęcia to taki skromny tribute dla tego pana. Polecam!

środa, 22 sierpnia 2012

"Arthur's Birds"


Rok 2008 i Kraków. Fuck Buttons grają przed Xiu Xiu, Skreamem i Bengą (o dziwo ten zestaw dziwi mnie bardziej teraz niż wtedy). Pierwszy tak długi wypad do Krakowa. Pierwsze duże emocje. Entuzjazm. Dwa tygodnie póżniej, 1 listopada, pakuję wszystko i śmigam do Warszawy. Niby na stałe.

Rok 2010 i Warszawa. W ramach bifora Nowej Muzyki buttonsy lądują w Powiększeniu, jakaś nadpobudliwa fanka chce mi wyrwać lampę z aparatu, ja lecę na koncert z bagażami i odpływam na 1,5 h. Nie był to zmieniający życie gig, ale pomógł w tym bardzo, bardzo, bardzo trudnym czasie. Nawet była relacja foto, o tu.

Rok 2012 i Katowice. Piątek 00.00 widzimy się pod sceną. Liczę, że i w tym trudnym czasie chłopaki mnie nie zawiodą.

wtorek, 21 sierpnia 2012

"93 Million Miles"



Więcej o gdyńskim lomo-projekcie tutaj i tutaj.


Dawno nie było Lomo bo porzuciłam je na rzecz Sprocketa i nikonowej 35. Mam jednak dziwne przeczucie, że na zimę może ponownie wrócić zajawka na Rybie.

















"I swear it wasn't meant to be"