środa, 26 grudnia 2012

"Mountain Of Ash"



David Ryski. Gra na garach w The Black Tapes, przepięknie ilustruje i robi takie plakaty, że mucha nie siada. Pogadaliśmy chwilę na warszawskich Targach CJG, gdzie pozwoliłam sobie go wypytać czy z tego da się żyć, bo mam zasadniczo jakąś obsesję na temat "wyżycia" z zawodów artystycznych w Polsce. Ponoć da. Fajnie. Cieszą mnie takie deklaracje. Jak widać, jest szansa.

niedziela, 23 grudnia 2012

"Czarodziejska góra"




Idzie koniec roku a ja wsiąkłam w podsumowania płyt (swoje - może kiedyś). Szczególnie polecam te z T Mobile Music i Niezalu Codziennego, bo są tak bardzo ładnie przeciwstawne. T Mobile oczywiście bardziej uderza w komercje, ale oby takiej "komercji" więcej było na naszym rynku a Łukasz jak to Łukasz - nie patrzy na innych, tylko na własne odkrycia w internetach i za tą konsekwencję podziwiam go od lat. No i jest dobrym muzycznym dilerem, który rozkochał mnie absolutnie w nowej elektronice i eksperimentalu. W tym szaleństwie jest metoda!

Na sam koniec - polecam samplera wytwórni FQP. Darmowy odsłuch i ściągnięcie. Paluchy lizać.

A ja sobie czytam o hauntologii i to chyba ma sens. Jakiś.

sobota, 22 grudnia 2012

"Mountains"


Zeszły poniedziałek. Moment krytyczny. Ciemno, zimno, deszczowo, lodowo.


Co to jest za numer... Potężne brzmienie, nieżenująca patetyczność, dobry tekst i TA siła. Oryginał miecie, ale wersja z Wembley to deluxe gitarowych anthemów i mój kandydat do hymnu tych wszystkich nastolatków z problemami natury wiadomej. Ja wiem, że w 2012 nie powinno się mówić o swojej miłości do gitar (ponoć to nierozwojowe i trzeba cisnąć w uszy trudną elektornikę), ale co ja poradzę. Ukradli mi serce.



"I wrote a note to the jungle and They wrote me back that I was never crowned"

czwartek, 20 grudnia 2012

"Truant"



Dzisiejsza szybka sesja z Karoliną i Michałem zmotywowała do reanimacji trupa. Jutrzejszy koniec świata (ponoć o 10 rano) zastanie mnie u dentysty. Mało to zmienia bo 2012 przejdzie do historii jako ten najgorszy, z każdej strony. Jak to ustaliliśmy z Leszkiem, "niech pierdolnie". A wkurwienie nie opuszcza...

środa, 5 grudnia 2012

"The Strength To Go On"



Paweł i Leszek. Gdynia i (wtedy) Kraków. Bardzo dobrze pamiętam te dwa spacery.

A tak melodyjni hardcore'owcy podejmują temat homofobii. Bardzo prosto, ale jednak na pewnym poziomie:



Mocna historia stoi za tytułem tego songa i za samym numerem. Tak jakoś się przypomniało.

"This life choose me, I'm not lost in sin, but proud I stand of who i am, I plan to go on living."

niedziela, 2 grudnia 2012

"Pete Standing Alone"





Kocham ten album, kocham ten zespół. Zawsze naokoło dużo nowości, ale do nich wracam z przyjemnością. A w życiu pizza na śniadanie i próba ogarnięcia dużej ilości tych i owych.

sobota, 1 grudnia 2012

"We Are Water"


Emi. Niesamowicie ciepła i życzliwa dziewczyna, mózg agencji Front Row Heroes, organizatorka dziesiątki koncertów o których nie wiecie, że są fajne a powinniście. Jedna z osób odpowiedzialnych za Green Zoo Festival. Zawsze zajawiona na dobre dzwięki i konsekwentna w swoim muzycznym działaniu. Gdyby takich ludzi było więcej...



HEALTH - noiseowy generator muzycznych orgazmów z karabinem maszynowym zamiast perkusji. Akurat na sobotni poranek.



"Our bones won´t grow in the dirt"