poniedziałek, 24 września 2012

"Się †"






Ponad tydzień temu, razem z Michałem Kropińskim, poszliśmy sobie na spacer taką oto trainspottingową częścią Warszawy. Wrażenie pozytywne, taka trochę planeta małp z wystającym Pałacem Kultury. Plus nielegalne squaty i obozowisko żuli. Ci ostatni resztą poprowadzili z nami krótką, acz owocną konwersację, ale sfotografować się nie dali. Nic na siłę. A i tak musiałam odpowiedzieć na pytanie "dlaczego ja te fotki tak napierdalam?". Lubię takie wypady. Coś się dzieje, coś jest, są historie. Zupełnie inaczje niź w ten bezproduktywny, wkurwiający weekend. Najgorzej to pozostawać w stanie zawieszenia, generowanym przez jakiś bezproduktywny zombie mode. Niepewna Warszawa w tym tygodniu, czy szwankujące nikonowskie 35/2. Fajnie byłoby osobiście odwiedzić warszawski serwis Nikona bo szybciej bym się dowiedziała co i jak. Ale nic nie wiadomo.

Wczoraj do rąk trafił mi lipcowy Aktivist (z refleksem też ostatnio słabiej) a tam artykuł Michała o trainspottingu i łażeniu tak gdzie nie wejdziesz z obcasami. Wyszło bardzo fajnie, ale nie ma się czemu dziwić skoro Kropiński jest znamym kochankiem miejskich przestrzeni, rdzy i anegdot z warszawskich suburbii.

























Miało nie być dziś nutki, bo po raz kolejny nie mam ochoty słuchać muzyki. Ale wrzucam ze względu na cytat "Gdyby ktoś mi nie powiedział, że to jest muzyka, bym w ogóle nie wiedział, że to jest muzyka". Piernikowski tak bardzo trafia w sedno, że bardziej już nie można.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz