środa, 4 lipca 2012

"Continuous Smooth Jazz Trepanation"


To już, to zaraz to za moment. Kolejny Opener, cztery dni muzyki i wdychania oparów błota, testowania vege żarcia z Avocado Catering, przypadkowych spotkań i koncertów różnej jakości. Dzień przedopenerowy należał (jak co roku) do odwiedzin w Programie Alternatywnym. I częstych wypadów na dworzec. Paradoksalnie, ta edycja to dla mnie bardziej chęć usłyszenie pewnych piosenek, spotkania pewnych osób i sztuka przez duże literki. Dla Warlikowskiego zawalę nawet obowiązkowe wysypianie się.


Był przypadkowo spotkany Marcel.



Nieprzypadkowo odebrana Gosia.


Gwiazdy internetów i przedziałów.


Marek i Ania. I tak, wszyscy jechali jednym pociągiem, z trzydziestostopniowych tropików w samo oko zimna.






A po tym jak odcięli nam ciepłą wodę, poszliśmy na Skwer Kościuszki, spotkać jeszcze więcej dziwnych ludzi. Lub, jak to mawia Marek Sierocki, Ludzi Pozytywnie Zakręconych.















Opaski tajemniczego H. wbrew pozorom, nie śmierdzą.













Dziś ostatnia okazja, aby się wyspać i oczywiście cierpię na bezsenność. Nothing unusual, just the norm. (Na marginesie, nie ma nic lepszego niż posiadanie gości w domu - nie dość, że ładnie napełnią Tobie lodówkę, to jeszcze dostajesz box z singlami Massive Attack)

3 komentarze:

  1. fajowy post :))
    do zobaczenia na lotnisku się z państwem

    OdpowiedzUsuń
  2. i teraz to czuję atmosferę!

    OdpowiedzUsuń
  3. jaaaaaaaaaaaaki hipsterski zegarek! jej, śliczny ten post!

    OdpowiedzUsuń