niedziela, 1 lipca 2012
"Drenched feat. Bermuda Bonnie"
Zasadniczo poranek i wczesne popołudnie spędziłam patrząc jak laski wyginają się na jodze, dzieciaki zbierają kapsle, z DJskich decków wylewają się zajebiste sety, panie z Kół Gospodyń skręcają wianki itp. Dużo biegania, jeszcze więcej znajomych. Pełna galeria tutaj. Coraz mniej chyba bawi mnie fotografowanie dużych scen. Małe kluby FTW!
Potem szybki myk i razem z Madzią, Pawłem i Młodym uderzyliśmy na Bałtycki Festiwal Komiksu. Wszystko fajnie, ale jadąc w podtopionym samochodem, krzycząc co minutę "Epic Roadtrip", poczułam się trochę jak Noe, płynący z tymi wszystkimi zwierzakami. Analogie biblijne na miejscu bo jechaliśmy przecież na spotkanie z BOGIEM, czyli Śledziem. TYM Śledziem. Poza tym wrzeszczańska biblioteka to cudowne, cudowne miejsce.
I był Marek:
A potem był nawrót na Wianki, cztery koncerty, szybka praca, ukochana Desdemona, testing nowych Desperadosów, chóralne odśpiewanie "Creep" i samotny wschód słońca.
Autor:
Joanna frota Kurkowska
o
15:21
Wyślij pocztą e-mailWrzuć na blogaUdostępnij w XUdostępnij w usłudze FacebookUdostępnij w serwisie Pinterest
Etykiety:
A Day In The Life Of A Poolshark,
Biblioteka Manhattan,
bookhouse boys and girls,
festiwale,
foto,
fotografia koncertowa,
gdańsk,
gdynia,
portrety
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
O Magda Blanketsy wyrwała, dobrze dobrze. Pierwsze wydanie jeszcze :)
OdpowiedzUsuń