piątek, 6 kwietnia 2012

"Everything Starts With A Fuck"


Dwa dni temu padł mi dysk, dla odmiany (bo przeżyłam już dwa, ale dla odmiany zakończone niemal wielkanocnym zmartwychwstaniem) pady HDD z całym archiwum cyfrowym) ten z muzyką, filmami, prywatnymi nagraniami, jeszcze z czasów VHS. I tak od dwóch dni siedzę i reanimuję, bo szybciej jest reanimować niż ripować płyty na mp3 czy DVD zamieniać na plik z rozszerzeniem .avi. Czas leci, recenzje czekają a ja siedzę jak ten debil i patrzę się na pasek przewijania, zmieniam dyski i zaznaczam pliki. Małpia robota, prawie jak w starym biurze. Pewnie dlatego uciekłam. Byle do wtorku bo wtedy to trzech panów z Ameryki ma mi zagrać to:




Potem już tylko odliczanie do 2, 10 i 22 maja. I decyzja czy chcę być bardziej "foto" czy "shop".

1 komentarz:

  1. adasko z miasta lodzi gdzie wodka nam nie szkodzi7 kwietnia 2012 12:38

    Nie ma jak zdjątko z ajfona na okładkę płyty. Love.

    OdpowiedzUsuń