niedziela, 14 października 2012

"Gwiazda"








Kraków przywitał mnie piękną pogodą, Ś. na dworcu i biegnącą Justyną (nie zdąrzyłam zrobić zdjęcia...) plus Panem, który próbował wcisnąć nam swoją self-relased prozę. Był przy tym bardzo miły, bardzo skromny i cierpiący na syndrom nie-chce-wam-przeszkadzać-ale-ponapierdalam-o-książce-która-jest-inna-niż-wszystko-co-czytaliście-do-tej-pory. Kurtuazyjnie stwierdziłyśmy, że jesteśmy nie w humorze na sztukę wyższą i poszłyśmy fotografować tagi na murach. A potem odkrywasz, że na karcie pamięci masz zdjęcia z poprzedniego wieczoru. Na blogu muszę chyba urochomić specjalną kategorię pod nazwą "Nie ma Ciebie tutaj - zobacz jak jest", ale po co oglądać zdjęcia jak można przyjechać? Dodatkowa obserwacja - Kraków chyba nie skumał, że Euro 2012 się już skończyło...

A potem wpadli Lena i Michał. Misiu opowiadał o pracy zagranico, dlaczego warto być amerykańskim Marine, czemu warto być straight edgem na takich ładnych wyjazdach itp. Przerzucanie się historyjkami spowodowało, że chociaż na 15 minut byłam myślami gdzie indziej.

























Jak Kraków to jedziemy sentymentalnie:

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz