poniedziałek, 1 października 2012

"Dissolved"




Gdyby nie tragiczny dojazd komunikacją w niedzielę (razem wyszło prawie pięć i pół godziny - przecież w tyle, kurwa mać, idzie dojechać do Warszawy Polskim Busem), przygody po drodze (Hadouken zastosowany na drzwiach wejściowych do klatki, bo zamek się zaciął) i moja choroba morska, paradoksalnie to zlecenie mogłabym uznać za jedno z przyjemniejszych. Fajna repetywność, w miarę cicho i spokojnie na motorówce, sympatyczna obsługa całej imprezy oraz ten zastrzyk adrenaliny co będzie jak spadniesz do wody, spadnie Twój obiektyw albo mentalnie przyspawany do mózgu telefon. Plus ładne krajobrazy po drodze i widoki z dzielnic o których zapomniał świat.

Pełna galeria tutaj.







Wczorajszy dzień to zdecydowanie dwie płyty, o których pewnie napisze niebawem, ale plejerek zrobił mi małego psikusa i odesłał do numeru wyciągniętego z przeszłości. Numeru z przedługim tekstem, ale bez zbędnego wersu czy słowa a wybrane wersy dalej trafiają w samo sedno. Pierwszy raz usłyszałam go na Off Festivalu 2008, wersja studyjna dotarła do mnie parę dni potem, tuż przed wjazdem pociągu na stację Warszawa Centralna na koncert Sigur Ros.



Czekałam aż zagrają ten smakołyk na Primaverze. Nie zagrali, ale i tak w relacji z festiwalu całkiem ciepło wyraziłam się o queerowo-barkowym cyrku. W końcu "Jak walka o równe prawa to tylko ze szminką na ustach.".

"And nothing can defeat you, no death, no ugly world. You've lived so brightly, you've altered everything"

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz