poniedziałek, 15 października 2012
"Moya"
Pierwszy dzień pracy przy Unsoundzie. Dużo historii (jak można komuś ukraść krakersy w pociągu? Tak, zajumać. Krakersy.), księgowe lubiące drum'n'bass, Marsz Obrońców Życia, tabun znajomych, przyjemne biuro, spontaniczne potykanie się o kogoś, zdjęcie tabletem, obowiązkowy zapieks na Kazimierzu, nagle ponowne uświadomienie sobie jak bardzo można fotograficznie rozwinąć się w ostatnim roku, Bractwo Bang Bang, nocny, samotny spacer po Krakowie z "The Dead Flag Blues", bo jak Starowiślną nocą to tylko z tym numerem. Sienkiewicz cudownie otworzył imprezę a KTL niestety bardzo zanudzili. Ja rozumiem, ze koncept przepływającej wody, ze powolny szum, ale dopiero ostatnie 10 minut, kiedy O'Malley wystartował ze swoja ścianą hipnotycznego dźwięku, spowodował uśmiech na twarzy. Choć tak - wszyscy czekają tylko na to żeby wejść do Forum.
Ale to i tak to nic nie znaczy i o niczym nie świadczy bo #niemaciebietutajwieczobaczjakjest. I nawet cudowny set Jacka Sienkiewicza, tona nowych historii i przyjemne sety w Pauzie, nie pozowoliły mi uciec od rzeczywistości na dłużej niż na 5-10 minut. Czekam. I am a patient boy.
Reszta zdjęć niebawem na profilu Unsoundu.
Autor:
Joanna frota Kurkowska
o
10:33
Wyślij pocztą e-mailWrzuć na blogaUdostępnij w XUdostępnij w usłudze FacebookUdostępnij w serwisie Pinterest
Etykiety:
A Day In The Life Of A Poolshark,
acid food,
backstage,
bookhouse boys and girls,
festiwale,
foto,
galeria pauza,
kraków,
lens baby,
światła miasta,
unsound
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Domagam się foty ów zapiekanki kazimierskiej.
OdpowiedzUsuńPies w pulowerze piękny i fajnie się skomponowała głowa pana z rączkami i pieniążkami pani.
No i lens bejbi lens.
a.