wtorek, 20 listopada 2012
"Himmelweg (Le Chemin Du Ceil) Part 4"
Rok temu ogarnęłyśmy z Olą większą część Narracji, w tym roku moje przeziębienie plus krótki czas w Gdańsku spowodował, że ogarnęłyśmy jedynie dwie instalacje. Wstyd, hańba i tak dalej, ale co zrobić kiedy rozlało nam się kakao (w sumie to mi, gapcio) i do teraz cała torba pachnie jak czekoladowy baton.
Pamiątki z McDonalda - najlepiej.
A potem było głośno i dobrze. Dobrze i głośno. I liczyły się tylko dwa numery:
Oba zagrane przepięknie, z mocą i przytupem odpowiednim do potęgi tych numerów. Kiedy nie wycieram glutów z nosa, podnoszę szczękę z ziemi bo dalej jestem pod wrażeniem. Relację z tego eventu można przeczytać tutaj.
Ania ledwo żyła..
...i Janek wpadł!
I był bardzo fajny powrót do domu, choć do Gdyni dotarły moje zwłoki. Bo z Michałem są najlepsze powroty do domu!
Autor:
Joanna frota Kurkowska
o
14:44
Wyślij pocztą e-mailWrzuć na blogaUdostępnij w XUdostępnij w usłudze FacebookUdostępnij w serwisie Pinterest
Etykiety:
A Day In The Life Of A Poolshark,
acid food,
bookhouse boys and girls,
everybody needs a theme tune,
foto,
fotografia koncertowa,
gdańsk,
klub parlament,
urban playground
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Jestem już na 2 zdjęciach z tego koncertu. I są one już na fejsie,czy to znaczy ze już jestem popularna?
OdpowiedzUsuńp.s. Dzięki Joanno :]
a.
hehehe trochę tak :D
UsuńLubię Twoje czarnobiałe.
OdpowiedzUsuńdziękować. Ja też.
Usuń