piątek, 6 grudnia 2013
"Rzucam"
Szukałam dziś jednego zdjęcia, które najlepiej oddawało by charakter Targów CJG. Zastanawiałam się czy to będzie portret Dominiki, panorama z koncertu Łąki Łan czy któreś ze zdjęć zrobionych na potrzeby relacji dla WP.pl lub T Mobile Music. I tak przeglądając kolejne klatki natrafiłam na zdjęcie Roberta i Grzegorza Nawrockiego będących wizualnym uzupełnieniem stoiska Thin Man Records. Szkoda, że Robert nie ma na nich uśmiechu bo był by ideał. Każdy plan - dobra historia. Tylko większość kadru poza ostrością.
* * *
O Targach napisano już wiele, najbardziej chyba na facebooku (np. tu, tu i tu). Tegoroczna edycja Targów miała nieźle rozstrojona ostrość, a w sumie prawie w ogóle jej nie posiadała. Rozmyte cele, lekki wystawienniczy chaos i średnia frekwencja na koncertach (w zeszłym roku na Kampie czy Brodce było bardzo ciasnawo) - można zacząć od narzekania, ale powinnam imprezie odmówić jednego. Ma ona potencjał do bycia naprawdę świetną platformą spotkań towarzyskich, dyskusji i prezentacji. Być może jedyna taka w Polsce. Być może zanim doczekamy się takowej wyjdą kolejne reedycje płyty Pink Floyd a w szafach odkryte zostaną nieopublikowane nagrania J Dilli, może potrzeba "zaledwie" dwóch lub trzech lat. Patrząc z perspektywy biegającego obserwatora wiem jednak, ze potrzeba do tego trzech składników. Kasy, ludzi i chęci. (Nie)stety w tej kolejności.
Nie ma co się oszukiwać, ze chcąc robić takie targi jakie zapewne zamarzyły sobie połączone siły Agory i miasta stołecznego Warszawa pieniądz na koncie musi się bardziej niż zgadzać. Owszem takie targi płytowe w Warszawie (świetnie zorganizowane w tym roku przez Mateusza Mondalskiego) czy Gdyni (Muzyczny Pchli Targ organizowany przez obecnego w miniony weekend w Pałacu Kultury, Bora z Music Is The Weapon, który chyba jako jedyny wyjechał w stu procentach zadowolony) sprawują się świetnie, ale to imprezy dla totalnych pasjonatów, tworzone na zasadach non-profit i mające w sobie tego fajnego ducha DIY. Takie coś nie ma w obecnej formie miejsca na CJG bo przemieszczanie rodzimej alternatywy z branża odzieżową wzbudziło raczej żarty aniżeli radość. W obecnych czasach wymiana fizycznych nośników ze względu na ich sprzedaż oraz unikatowość urasta do rangi malutkiego sacrum i źródła radochy dla stosunkowo nielicznych. Szkoda, ze wtłoczonego pomiędzy buty, biżuterie i Johna Lemona. To zapewne jeden z powodów dla których zabrakło takich gwiazd niezalu jak Bocian Records, Instant Classic czy Biedota. Wydawnictwo Latarnia świętuję w Trójmieście premierę cudownego (i praktycznie już wyprzedanego) wydawnictwa "Kosmos" Etamskiego. Ale robią to w Trójmieście a nie w Warszawie. Nie muszę pytać Wojtka Krasowskiego dlaczego tak jest. To wymienione wcześniej ciuchy, brak odpowiedniego odbiorcy, masowość imprezy i zapewne fakt, iż współorganizatorem jest Agora. To odstrasza naprawdę niezależnych i powoduje, ze ich wyborem numer jeden na liście targowisk nie jest listopadowy festiwal, ale wcześniej wymienione imprezy (plus Unsound oraz LDZ Festival). Z jednej strony takie zachowanie przypomina sfoszkowanego bachora, ale z drugiej - polskiej muzyce niezależnej zazwyczaj nie było po drodze z gigantami i niektórym nie podoba wie wizja wejścia pod skrzydła Agory nawet na te dwa dni. Plus ich target raczej nie wpadnie na targi a umówmy się, fajnie gdyby oplata za stoisko się zwróciła. Marzeniem jest wyjście na zero a mission impossible zarobienie czegokolwiek. Sprzedają się reedycje Heya i premiery popychane w radiu. Muzyka niezależna leży, a w dodatku podczas zeszłego weekendu stała się sąsiadką rozłożystego działu z ubraniami. Ot, taki kaprys losu. Żeby jeszcze te ubrania były jakoś powiązane z muzyką (jak np. na MusicBazaar - ale tam z kolei jest inny organizator, który oczywiście targów nie odwiedził) a nie modnym słowem lifestyle....
In plus - świetne panele, choć dobór gości i nazwy dyskusji mogły zastanawiać. Tides From Nebula na panelu dotyczącym metalu? Mądrę głowy zapytają What The Fuck? Kayah tez była wybitnie zdziwiona swoim udziałem na folkowym panelu. Tu trzeba tez postawić pytanie czy idziemy w dyskusje specjalistyczne dla branży czy chcemy przeciętnemu Iksińskiemu pokazać co to jest, z czym to się je i jak to się odbywa. Jedno nie wyklucza drugiego, choć obecnie tematyka i poruszane zagadnienia mogą bardziej zainteresować osoby na codzień nie biorące udziały w branżowych dyskusjach na fejsie czy innych serwisach społecznościowych. Ale skoro Targi mają być dla wszystkich to może to jako wypośrodkować? Osobiście żałuję swojej niezbyt dokładnej obecności na panelach, ale moją pracą jest rejestrowanie obrazów i bycie wszędzie. Jednak patrząc na skład, prowadzących i tematykę – bardzo, bardzo mi przykro i kajam się za swoją absencję. Panele dyskusyjne również za zadanie miały pokazać wszystko, co widać po tematyce. Nie ukrywam – ucieszyła bym się niczym fan metalu z pierwszych demówek Darkthrone, gdyby ta chęć ogarnięcia wszystkiego przeniosła się również na bardzo ważną dla mnie sferę – wizualną. Owszem, obecny był na Targach Dawid Ryski i grupa MFK. Pierwszy miał swoje stoisko a w zeszłym roku również wystawę, drudzy wystawę na imprezie zaliczyli drugi raz. I kolektyw i Ryski to osoby o ugruntowanych pozycjach, więc może to czas na pokazanie odbiorcy (i temu siedzącemu głęboko w branży i fanatykowi radia codziennego), że jest coś jeszcze. Stricte muzycznej ilustracji u nas nie ma, ale przecież są osoby które m.in. zajmują się produkcją plakatów, rysunków czy płytowych ilustracji. Jest przecież Kuba Skólski (który „obstawia” scenę metalową), Magdalena Danaj (współpraca z Nasiono Records), Forin (związany ze środowiskiem hip-hopowym), z odmętów możemy też wygrzebać Jarosława Koziarę i zaprezentować go młodszemu pokoleniu. O fotografów też nie musimy się przecież martwić, bo choć lwia część fotografii muzycznej znajdującej się w internecie jest zaledwie poprawna, z doborem prac na wystawę nie powinno być problemu. Wojtek Dobrogojski, Adam Jędrysik, Bartek Muracki czy Paweł Jóżwiak. Polskie środowisko naprawdę powinno być dumne z takiej bogatej i doskonałej jakościowo drużyny z tabletami, cienkopisami i aparatami. I powinna ich za to sowicie nagradzać. Oczywiście każdy patrzy przez sów pryzmat (ja z perspektywy osoby zajawionej na strony około muzyczne) i co relacja to inne zdanie. Z dość ciekawą opinią można zapoznać się jeszcze tutaj. Krótka, ale uderzająca w sedno.
Sprawa koncertów – jedne w Teatrze Dramatycznym przy świetnym nagłośnieniu i świetle (choć to było niezbyt dobre dla foto:), drugie w skromnej, acz gościnnej sali Cafe Kulturalna, a jeszcze inne – na szybko w przejściu na Scenie Prezentacji. Rozumiem sens i potrzebę ostatniej, ale naprawdę... Kojarzyła mi się z graniem do kotleta, zespołem upchanym w przejściu i produkującym materiał na prędce. Inna sprawa – koncerty w Dramatycznym wyprzedane? Przy tej frekwencji myślałam, że właśnie bilety (w porównaniu do edycji zeszłorocznej) zeszły „tak se”. A tu ponoć sold out i psikus. Poziom koncertów rożny. Nie zawiodły oczywiste oczywistości, było trochę niespodzianek (Rebekamp i NERVY) i jak zwykle dziwi fakt, iż maja to być zagraniczne showcasy pokazujące polską muzykę przybysza z planety zagranica. No, ale tez widać lekka niespójność (przeoczenie?). Mamy panel o metalu, o jego popularności za granicami RP, a na showcasie ani jednego przedstawiciela muzycznego ciężaru. Powielamy schemat czy bronimy ludzi przed złem? Większość składu wydawała się bardzo bezpieczna. Ale jeżeli taka jest linia programowa to Ok. Tylko szkoda, ze mało kto pokusił się np. na koncert Piotra Kurka, pokazującego polską muzykę z tej zupełnie innej, cudownej strony.
Słowem podsumowania - idealnych Targów nie będzie nigdy. Z trzech wymienionych w jednym z powyższych akapitów składników najwięcej jest chęci a hajs czy ilość ogarniajacyh wszystko ludzi raczej się nie zgadza. Poklepywać po plecach tez się niema co bo jak pokazuje historia efektów to nie ma żadnych, a mówienie po tej edycji , ze wszystko wyszło na full sto pro to jak wydawanie nieartykułowanych okrzyków zachwytu na widok ewidentnie złego zdjęcia. Trzecia edycja postawiła organizatorów trochę pod ścianą bo o ile błędy pierwszej edycji bardzo ładnie naprawiła druga, to trzecia tak naprawdę nie wie czego chce. Brak ostrości i skoncentrowania się na jednym punkcie, lekka prowizorka i chęć umieszczenia tam wszystkiego - to razi. Organizatorzy chcą umieścić tam wszystko i nic, przez co całość staje się rozlazła jak ciepły budyń. A dlaczego marudzę? Bo za rok ponownie stawiam się w Pałacu Kultury z walizka i jak prawdziwy "Polak Patryjota" chce sobie ponarzekać. Tylko tym razem odrobinę mniej.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz