piątek, 29 listopada 2013
"Hand Im Haar"
Rok temu też był piątek i oni też grali. Ale nie w Sopocie, ale w warszawskim Teatrze Dramatycznym. I to był bardzo zły dzień, bardzo zły tydzień, bardzo zła zapowiedź. W takich złych momentach warto mieć do kogo się zwrócić, z kim pogadać. Miękkie (powiedzmy) lądowanie zafundowali życzliwi. I dzięki właśnie tym życzliwym przyjazdy do Warszawy kojarzą mi się obecnie miło, chce mi się przyjeżdżać i cieszy, że praktycznie każdy znajomy Warszawiak wyciąga pomocną dłoń w chwilach wielkich i małych kryzysów. Wczoraj tez tak było za co dziękuję. Choć kryzys bardziej fizyczny niż duchowy, ale pomoc to pomoc. Do tego doszły dobre fluidy i miłe słowa z Lodzi. Trochę jak w reklamie LG - Life's Good. Tylko martwi fightclubowa bezsenność, bynajmniej nie z Seattle.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz