Stare zdjęcia, równo sprzed roku. Chylonia kojarzy mi się z liceum i słuchaniem grungowych płyt. Od tygodnia męczę sobie więc ukochane seattleowskie krążki. A że depa dziś dorwała to unplugged AiC (moim skromnym zdaniem najlepszy bezprądowiec na równi z Nirvaną) idealny.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz